Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bieszczady. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bieszczady. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 15 października 2015

Nowa, świecka tradycja


I znowu się udało! To już kolejny rok z rzędu, w ostatni weekend wakacji moje Tyczyńskie Dziki przemierzały Krainę Wilka. Tym razem szlak powiódł Brygadę Kryzys na Małą i Wielką Rawkę. Droga pod górę nie była łatwa ale chłopaki dzielnie dali radę. A po zejściu - jak zwykle - wizyta w Chacie Wędrowca i kulinarna rozpusta!!! Było pysznie ;-)







niedziela, 31 sierpnia 2014

Ostatni dzień wakacji


No i kończą się wakacje A.D. 2014... Ponieważ prognozy pogody były zachęcające a logika wskazywała na brak tłumów turystów w Bieszczadach, "Brygada Kryzys" wyruszyła na szlak...
Prognozy się sprawdziły (jaka była pogoda to widać na zdjęciach), logika nie zawiodła (turystów o 8 rano na szlaku było niewielu - warto było wstać o 4.30...), najmłodsza część "Brygady..." nie narzekała tylko dzielnie maszerowała pod górkę... a potem to już rozpusta: Chatra Wędrowca w Wetlinie, McDonald's w Sanoku i bliskie spotkania z pięknym motocyklem (wielkie dzięki dla Jacka!!!)

W drodze na Smerek - Przełęcz Orłowicza:




Na szczycie:







I kilka "landszaftów":




Nie ma jeszcze jesiennych barw w Bieszczadach ale... może to będzie dobry pretekst do kolejnej wyprawy? Podobno wrzesień ma być ładny więc....

niedziela, 8 września 2013

Diabły Tasmańskie kontra Bieszczadzkie Biesy...



Podobno ten weekend miał być początkiem końca ładnej pogody. Ile w tym prawdy - czas pokaże. Ale uznałem, że niedziela to dobry czas by dotrzymać słowa danego moim Diabłom Tasmańskim i zabrać ich w Bieszczady. Ponieważ dla młodszych było to pierwszy raz, wybór padł na najłatwiejszą trasę: Połonina Wetlińska. Chłopcy byli dzielni, weszli i zeszli bez słowa narzekania czy marudzenia... choć zmasowana akcja chłopców pt "sto pytań do" wydawała się nie mieć końca! Na szczęście dzielnie pomagała mi Gercia... a ponieważ chłopaki Ją uwielbiają to Jej obecność miała kojący wpływ na nich i zbawienny na mnie...

"Brygada kryzys" maszerowała w następującym składzie:

Pawcio "Muszę być pierwszy" Miechoński,


Michaś "Czekajcie na mnie" Miechoński,



Bartunio "Czy dobrze wyglądam?" Miechoński,



Gercia - dla Niej to też był "ten pierwszy raz"...



i ja - Kierownik Wycieczki, Oaza Spokoju, Anioł Cierpliwości...



środa, 20 października 2010

Bieszczady w jesiennym słońcu

To chyba najbardziej znany widok na jezioro Solińskie. Każdy "szanujący" się fotograf ma zdjęcie zrobione z tego miejsca. Mam i ja ...

Po piątkowej wyprawie szlakiem cerkwii nadszedł czas na wycieczkę w Bieszczady. W sobotę rano (bardzo, bardzo wcześnie rano - jak dla mnie) wyruszyliśmy z moją siostrą z zamiarem dotarcia na Połoninę Wetlińską. Pogoda, która w okolicach Rzeszowa była raczej nieciekawa, na miejscu nagrodziła nasze poświęcenie (jeśli ktoś ma jeszcze wątpliwości to już wyjaśniam: nienawidzę wcześnie wstawać!). Zdążyliśmy zachwycić się efektem inwersji no i oczywiście mieliśmy wspaniałe warunki do fotgrafowania.

Połonina Wetlińska w jesiennym słońcu.

W drodze zatrzymaliśmy się na jednym z mostów na rzece Solinka by fotografować jesienne kolory. Mam wrażenie, że to była ostatnia taka szansa w tym roku - prognozy pogody nie są najlepsze. Ale - jeśli planujecie fotografować jesień w Bieszczadach - mam nadzieję, że się mylę ...

Rzeka Solinka w barwach jesieni.

środa, 1 września 2010

Z głową w chmurach

Miało być słoneczko, błękitne niebo i nieliczne chmurki - były tylko chmurki za to w ilościach hurtowych.

W ostatni łikend sierpnia tak się śjakoś złożyło, że znalazłem się w Bieszczadzie. Jak i dlaczego to opowieść równie długa co ciekawa ale do opowiadania tylko w wąskim gronie. Grunt, że nadarzyła się okazja żeby pofotografować na Połoninie Wetlińskiej. Ponieważ do tej pory zawsze docierałem tylko do Chatki Puchatka, ucieszył mnie fakt, że tym razem będzie okazja ruszyć grzbietem w stronę Smerka (qrcze, tak to się odmienia?). Jednak - a jakże by inaczej - pogoda postanowiła, że nie będzie lekko. Pominę już fakt 45-cio minutowego schodzenia w ulewnym deszczu i przy akompaniamencie grzmotów. Jednak to, że prawie całą drogę łaziliśmy w chmurach a widoczność nie przekraczała 50m - to już jest złośliwość losu w najokrutniejszym wydaniu!
Na szczęście (i na pocieszenie) pogoda kilka razy sprawdzała moją czujność (i gotowość aparatu) i czasem mieliśmy kilkusekundowe, landszaftowe seanse.

Nie trudno było stracić kolegów z oczu - wystarczyło na chwilę przystanąć robiąc zdjęcia.

Tak "nasłonecznionych" chwil było naprawdę niewiele.

Jedna z ostatnich takich chwil - 5 minut później już lało jak ...

Na każdej wycieczce najważniejsze jest dobre towarzystwo.

niedziela, 1 sierpnia 2010

Bieszczad

A czyje to takie piękne nogi, zapytacie? Moje!!! To zdjęcie to wspólne dzieło moje i Pani Żony.

Wczoraj udało nam się wyrwać na wycieczkę. Co prawda spędziliśmy z moimi dziewczynami w Bieszczadzie (tak przez wieki nazywano obecne Bieszczady) tylko kilka godzin ale i tak fajnie się bawiliśmy.
Taka ciekawostka. Dawny polski leksykograf, Samuel Bogumił Linde tak pisał o tym regionie: "część gór Karpackich, dawniej rozbójnictwem sławna, przytułek łotrów". To by tłumaczyło dlaczego nas tam tak ciągnie...

W pobliżu naszych "włości" płynie malowniczy strumyk, kończący się takimi oto "wodospadami".


Po drodze zaliczyliśmy ruiny zamku na Górze Sobień. Widok jaki się z tamtąd rozciąga nigdy mi się nie znudzi.

niedziela, 4 stycznia 2009

Bieszczady c.d.

I jeszcze dwa zdjęcia z wczorajszej wyprawy. Pierwsze z nich to czarno-biała wersja jednego z zamieszczonych w poprzednim poście zdjęć. W tym wydaniu chyba bardziej mi się podoba - daje wrażenie "głębi" (czy jak to tam nazwać).

Drugie zdjęcie to panorama - widok jaki ukazał się naszym oczom po wyjściu ponad zadrzewioną część stoku.

Bieszczady

Nowy rok rozpoczął się dla mnie tak naprawdę wczoraj. Pierwsze dwa dni to było totalne bumelowanie, dziesiąty dan w nieróbstwie. Wczoraj natomiast wybraliśmy się z dwoma kolegami w Bieszczady. Ponieważ wszyscy trzej jesteśmy raczej niedzielnymi łazikami, zdecydowaliśmy się na najłatwiejszy szlak na Połoninę Wetlińską. Pogoda, która rano jeszcze była niezbyt zachęcająca, w trakcie naszej podróży w Bieszczady ulegała stałej poprawie. Kiedy wyruszaliśmy na szlak mrozik szczypał w policzki, świeciło piękne słoneczko a kłębiące się nieliczne chmurki dodawały całości uroku - pogoda była wymarzona.

Ten znak bardzo ucieszył nasze nogi podczas wchodzenia pod górę.

Ostatni fragment podejścia był najgorszy - kopny śnieg utrudniał marsz (przynajmniej takim misiaczkom jak my)

Przyroda robiła co mogła aby nam umilić wchodzenie.

Widok z grani (powyżej schroniska) wynagradzał trudy wchodzenia.