środa, 1 września 2010

Z głową w chmurach

Miało być słoneczko, błękitne niebo i nieliczne chmurki - były tylko chmurki za to w ilościach hurtowych.

W ostatni łikend sierpnia tak się śjakoś złożyło, że znalazłem się w Bieszczadzie. Jak i dlaczego to opowieść równie długa co ciekawa ale do opowiadania tylko w wąskim gronie. Grunt, że nadarzyła się okazja żeby pofotografować na Połoninie Wetlińskiej. Ponieważ do tej pory zawsze docierałem tylko do Chatki Puchatka, ucieszył mnie fakt, że tym razem będzie okazja ruszyć grzbietem w stronę Smerka (qrcze, tak to się odmienia?). Jednak - a jakże by inaczej - pogoda postanowiła, że nie będzie lekko. Pominę już fakt 45-cio minutowego schodzenia w ulewnym deszczu i przy akompaniamencie grzmotów. Jednak to, że prawie całą drogę łaziliśmy w chmurach a widoczność nie przekraczała 50m - to już jest złośliwość losu w najokrutniejszym wydaniu!
Na szczęście (i na pocieszenie) pogoda kilka razy sprawdzała moją czujność (i gotowość aparatu) i czasem mieliśmy kilkusekundowe, landszaftowe seanse.

Nie trudno było stracić kolegów z oczu - wystarczyło na chwilę przystanąć robiąc zdjęcia.

Tak "nasłonecznionych" chwil było naprawdę niewiele.

Jedna z ostatnich takich chwil - 5 minut później już lało jak ...

Na każdej wycieczce najważniejsze jest dobre towarzystwo.

Brak komentarzy: