niedziela, 19 grudnia 2010

Zimowo

Okolice Krasiczyna - zima jak z bajki

Za oknem od paru dni pogoda nas rozpieszcza: słoneczko, mrozik szczypie w policzki (i nie tylko). A jeszcze tak niedawno było pochmurno, szaro a na drogach śśśśśśślissssko...

piątek, 3 grudnia 2010

Wernisaż



Tydzień temu, w czwartek, miałem okazję być na wernisażu wystawy Michała Drozda. Nie będę się rozpisywał na temat zdjęć Michała - kto ma ochotę wyrobić sobie własne zdanie niechaj zaglądnie na jego stronę internetową. Moje zdanie jest takie, że zdjęcia Michała budzą emocje. Albo Ci się podobają albo nie - ale raczej nie pozostajesz obojętny. To dobrze - tak sądzę. Natomiast jedno jest pewne: jego wiedza fotograficzna i umiejętności pracy w studio oraz w ciemni są niesamowite. Pod tym względem Michał jest Wielki.


Ale wracając do czwartkowego wieczoru: nie byłem w życiu na wielu wernisażach ale spośród tych, na których byłem - ten był najdziwniejszy. Ponieważ Michał należy do RKFu i wielu z nas go zna (jedni bardzo dobrze, inni troszkę) postanowiliśmy grupowo wybrać się na wernisaż naszego kolegi. Żeby was nie zanudzać, moi nieliczni czytelnicy, powiem tylko, że mniej więcej godzinę po planowanym czasie rozpoczęcia Bogdan (który Michała zna świetnie) stwierdził - nie bez nutki ironi - że być może Michał jako artysta dorósł do tego, by nie pojawić się na własnym wernisażu...

środa, 24 listopada 2010

Iwonicz

 "Zakaz kąpieli". Park w Iwoniczu. Lokalne władze odstraszają amatorów kąpieli w suchych liściach.

W sobotę postanowiliśmy się wybrać ze znajomymi do Iwonicza na wycieczkę fotograficzną. To wyjaśnia, zapewne, wszystkim dlaczego piątek i niedziela były słoneczne a sobota nie. No ale mnie już nic nie zaskoczy - byłbym zdziwiony gdyby było inaczej. Przynajmniej czarno-biały negatyw idealnie pasował do nastroju jaki panował w fotografowanych przez nas miejscach ...

Gdyby to zdjęcie było kolorowe, ktoś mógłby niesłusznie dojść do wniosku, że pogoda nie była taka zła.

Powyższe zdjęcia zostały zrobione w parku otaczającym dawny dwór rodziny Załuskich. Z Iwonicza ruszyliśmy do miejscowości Iwonicz Zdrój. Ale ten negatyw wciąż czeka na wywołanie...

niedziela, 21 listopada 2010

Analogowo

Pies czyli kot.

Kilka wywołanych wczorajszej nocy zdjęć z letnio-wczesnojesiennych zabaw aparatem .... fotograficznym.


piątek, 19 listopada 2010

wtorek, 16 listopada 2010

sobota, 6 listopada 2010

Z męskiego punktu widzenia

Jak One to robią?

Eh, kobiety. Myślę, że w tym temacie trudno coś mądrego napisać. Wszystko co mogłoby wyjść spod "pióra" trzymanego przez tak niedoskonałe ręce nie jest w stanie oddać sedna tematu. Niech więc wystarczy podpis pod zdjęciem...

niedziela, 31 października 2010

W kwadracie

Dzisiejsze zdjęcia zostały wyciągnięte z głębokiej szuflady a cały post jest wynikiem kumulacji nieustającej tęsknoty za Przemyślem i ponownego zainteresowania średnim formatem...

Ostatnio mój wzrok coraz częściej ucieka w stronę średniformatowego sprzętu. Uśmiecham się czule widząc takie aparaty jak Mamiya C330, wzdycham do formatu 6x4.5 lub 6x7. Niepokojące jest także to, że zaczynam śledzić ceny aparatów, obiektywów, skanerów obsługujących filmy 120. No bo wiecie, na wszelki wypadek proboszcz miał gosposię ...


Zamieszczone zdjęcia wiążą się też z pewną anegdotą. Kilka lat temu, gdy jeszcze istniał na ulicy Kochanowskiego sklep Flesz (to było jedno z tych magicznych miejsc, w których pachniało chemią fotograficzną a właściciel chętnie rozmawiał z klientami o fotgrafii) wybrałem się tam na zakupy. Po chwili rozmowy na temat "średniego obrazka", właściciel sięgnął bardzo głęboko do lodówki z filmami i wyciągnął dwie sztuki Kodak Tri-X. Wręczył mi je stwierdzając, że są już trochę przeterminowane ale przez te wszystkie lata cały czas trzymane były w lodówce. Spojrzałem na opakowanie, data ważności kończyła się w ... 1988 roku. Ponieważ filmy dostałem za darmo, bez wahania włożyłem je do mojego wiekowego Starta 66 i ruszyłem na ulice Przemyśla. Filmy wywołałem - jeśłi dobrze pamiętam - w Rodinalu nie stosując przy tym żadnych dodatkowych zabiegów związanych z przeterminowanymi filmami. Myślę, że poza obniżeniem kontrastu nie bardzo widać po zdjęciach, że z filmami było coś nie tak. A mnie osobiście nawet podoba się ten efekt retro. Bardzo pasuje do Przemyśla...

niedziela, 24 października 2010

Geometrycznie


Pewnie już kilka razy wspominałem, że lubię geometryczne zdjęcia. Przy okazji posta na temat Fuji Reala pojawiło się zdjęcie z prostokątami, w tematach związanych z FotoDay też było trochę geomterii. Tym razem linie skośnie-urozmaicone (czyżbym właśnie stworzył nowy termin matematyczny?).

środa, 20 października 2010

Bieszczady w jesiennym słońcu

To chyba najbardziej znany widok na jezioro Solińskie. Każdy "szanujący" się fotograf ma zdjęcie zrobione z tego miejsca. Mam i ja ...

Po piątkowej wyprawie szlakiem cerkwii nadszedł czas na wycieczkę w Bieszczady. W sobotę rano (bardzo, bardzo wcześnie rano - jak dla mnie) wyruszyliśmy z moją siostrą z zamiarem dotarcia na Połoninę Wetlińską. Pogoda, która w okolicach Rzeszowa była raczej nieciekawa, na miejscu nagrodziła nasze poświęcenie (jeśli ktoś ma jeszcze wątpliwości to już wyjaśniam: nienawidzę wcześnie wstawać!). Zdążyliśmy zachwycić się efektem inwersji no i oczywiście mieliśmy wspaniałe warunki do fotgrafowania.

Połonina Wetlińska w jesiennym słońcu.

W drodze zatrzymaliśmy się na jednym z mostów na rzece Solinka by fotografować jesienne kolory. Mam wrażenie, że to była ostatnia taka szansa w tym roku - prognozy pogody nie są najlepsze. Ale - jeśli planujecie fotografować jesień w Bieszczadach - mam nadzieję, że się mylę ...

Rzeka Solinka w barwach jesieni.

poniedziałek, 18 października 2010

Śladami Ikon - Ulucz (kolejne starcie)

Niewiele jest tak "magicznych" obiektów jak cerkiew w Uluczu.

O samej cerkwii nie będę się rozpisywał - napisałem o niej kilka słów w tym poście. Poza tym, jeśli ktoś chciałby dowiedzieć się więcej: Google Twoim przyjacielem.


Wspomnę jedynie, iż - inaczej niż za pierwszym razem - teraz wiedziałem, że równie ważny jak aparat, jest w tym miejscu statyw. Uzbrojony więc w najważniejsze akcesoria oraz pomysł na wykorzystanie nowoczesnych technologii obróbki zdjęć, wyruszyłem w towarzystwie siostrzyczki na podbój Ulucza.

sobota, 16 października 2010

Foto Day 3.0 #3

Trzecia, ostatnia część "trylogii" pod hasłem Foto Day. Tym razem elementem łączącym zdjęcia jest człowiek. I - choć moje odczucie jest takie, że jako człowiek-klient PKP - nie stanowiłem zbytniej wartości dla tej instytucji, to jednak ludzie i kolej zawsze współistnieli i jednym bez drugich byłoby ciężko.

Foto Day ; #3.1

Foto Day ; #3.2

Foto Day ; #3.3

środa, 13 października 2010

Foto Day 3.0 #2

Odsłona druga: budynki. Pierwsze skojarzenia to kasy biletowe, śmierdzące poczekalnie, bary z nieświeżym jedzeniem. Ale - jak wspomniałem dwa posty niżej - zdjęcia są mocno okołokolejowe więc musicie mi uwierzyć na słowo, że przedstawione poniżej budynki znajdują się na terenie PKP.

FotoDay 3.0 ; #2.1

FotoDay 3.0 ; #2.2

FotoDay 3.0 ; 2.3

poniedziałek, 11 października 2010

Foto Day 3.0 #1

No to pierwsza tura zdjęć z sobotniego Foto Day. Wspólny mianownik dla tych trzech fotografii to: wagon. Ponieważ miejscem pleneru były tereny rzeszowskiego PKP, wagon wydaje się oczywistym obiektem zainteresowania obiektywu. Czy to "upiększony" przez artystę-graficiarza, czy to spalony, czy w końcu służący za tymczasowy dom ekip remontowych. Każdy z nich pokazany w detalu - w całości nie wzbudził mojego zainteresowania.

FotoDay3.0 ; #1.1

FotoDay3.0 ; #1.2

FotoDay3.0 ; #1.3

sobota, 9 października 2010

Foto Day 3.0

FotoDay3.0 ; #0.1

Dzisiaj, na terenach rzeszowskiego PKP odbyła się trzecia edycja Foto Day. Była piękna pogoda, fajne światło, ludzi kupa i kilka fajnych miejsc do sfotografowania. To tak w telegraficznym skrócie.

Ponieważ ta edycja imprezy miała oznaczenie "3.0", wymyśliłem sobie, że zdjęcia które tam popełniłem pokażę w trzech "porcjach" (czyli w trzech kolejnych postach) po trzy fotki. Ot taki kaprys. No i okazja do poćwiczenia trudnej sztuki odsiewu zdjęć.

Od razu lojalnie ostrzegam: mimo, że był to (w swoim zamierzeniu) plener kolejowy to sporo moich zdjęć jest - delikatnie mówiąc - okołokolejowych. A to koło ma całkiem spooory promień. Ostatnio kręcą mnie głębokie cienie, gra kolorów i geometria. I - o dziwo - wszystko to znalazłem na kolei! Zapraszam.

poniedziałek, 4 października 2010

Na łatwiznę

Luzaki

Odwieczny mój dylemat: co tu zrobić, żeby się nie narobić a było zrobione? Jak się ten dylemat ma do fotografii? Ano dość prosto: podobają mi się zdjęcia czarno-białe. Ale takie, które można otrzymać z negatywu czarno-białego. Niestety, w moim odczuciu, technologia cyfrowa jeszcze nie jest w stanie zaoferować takich zdjęć. Czegoś im brakuje. Czego? Sam nie wiem. Może tej magii zaklętej w czarno-białym negatywie, uwalnianej przy pomocy tajemniczych mikstur takich jak wywoływacz, utrwalacz? Po prostu pliki produkowane przez aparaty cyfrowe tego nie mają. I już! Nawet Mike Johnston napisał na swoim blogu, że dzisiaj fotografujący nie stoi przed dylematem "cyfra czy analog" lecz "kolor czy czerń i biel". Bo jeśli kolor to technologia cyfrowa, jeśli zdjęcia czarno-białe to stary, poczciwy analog. I ja się z tym zgadzam.

Golden Retriever - LUDZKA RASA.

I tutaj dochodzimy do dylematu, o którym wspomniałem na początku. Przy wywoływaniu negatywów trzeba się trochę napracować. O robieniu odbitek już nie wspomnę - bo TO jest dopiero robota! Więc jak tu się nie narobić? Oto mój sposób: postanowiłem wypróbować negatyw Kodak BW400CN. Jest to negatyw czarno-biały a jego podstawową zaletą jest to, że nie trzeba go samemu wywoływać lecz można zanieść go do laboratorium i tam zostanie wywołany w procesie C-41 (czyli tak samo jak film kolorowy). Później wystarczy negatyw zeskanować (a skanuje się go łatwo i przyjemnie) i już mamy zdjęcie w komputerze. Proste? Proste! Ale jak zwykle jest jakiś haczyk. Ten film prawie nie ma ziarna! A ja lubię ziarno! Kontrasty są fajne, rozpiętość tonalna też. Ale nie ma ziarna.

Kodak BW400CN w akcji - wszystko super, tylko gdzie jest ziarno.

Wszystkie zamieszczone dzisiaj zdjęcia są zrobione na tym właśnie negatywie. Każdy może sam ocenić czy mu się podoba czy nie.

sobota, 2 października 2010

Skansen w Sanoku


No i w końcu udało mi się dotrzeć do skansenu w Sanoku. Tyle razy byłem w tym mieście ale nigdy nie było okazji by wstąpić do tak zachwalanego obiektu. Wczoraj jednak, w przerwie między sprawami służbowymi a prywatnymi, znalazłem czas by zwiedzić skansen. Na dodatek - dzięki uprzejmości Piotrka (wielkie "JOŁ" Piotruś dla Ciebie :-) - miałem pierwszy raz okazję pofotografować hybrydą (czy, jak niektórzy mówią, "bezlusterkowcem") Sony NEX 5. No i moje wnioski są następujące:
- jest lekki i niezbyt dużych rozmiarów,
- obsługa jest całkiem przyjemna a będzie jeszcze przyjemniejsza kiedy Sony zaktualizuje oprogramowanie (a podobno zrobi to niebawem) i wyciągnie niektóre przydatne funkcje "na wierzch" (np. zmianę czułości, balansu bieli, itp),
- wystarczająco szybko (w dalszej części opiszę co rozumiem pod tym pojęciem) reaguje na działania fotografującego.


Szczerze mówiąc to - jeśli hybrydy będą rozwijać się nadal w takim tempie - to nie wróżę przyszłości tanim, amatorskim lustrzankom. A właściwie to nie widzę sensu by je kupować. Do tej pory obecność tanich lustrzanek była uzasadniona: miały większą matrycę niż najbardziej nawet zaawansowane kompakty (a co za tym idzie dawały możliwości niedostępne dla użytkowników kompaktów), miały wymienne obiektywy, były szybsze w działaniu (a dokładniej rzecz biorąc szybciej reagowały na to co chciał zrobić fotografujący).


Teraz to się zmieniło: Sony NEX 5 ma matrycę APS-C - czyli dokładnie takiej samej wielkości jak wszystkie lustrzanki (oczywiście nie licząc tych pełnoklatkowych - ale to na razie jest sprzęt z innej bajki). NEX 5 ma wymienne obiektywy - co prawda nie ma jeszcze zbyt wielu dostępnych do niego obiektywów ze stajni SONY ale to się wkrótce zmieni (nie mówiąc już o tym, że do NEXa można przez przejściówki podpiąć szkła innych producentów). No i na końcu: NEX 5 jest wystarczająco szybki jak na aparat do codziennych zdjęć, na spacerze, w górach, itp. Nie jest to aparat reporterski - to jasne. Ale szczerze mówiąc to lustrzanki dostępne za cenę "Soniaka" też nie są.
I co ważne: wszystkie te "lustrzankowe" parametry zamknięte zostały w obudowie znacznie mniejszej i lżejszej od lustrzanek! Dla tych, co podobnie jak ja, mają na bakier z kręgosłupem to spora zaleta!



A teraz jeśli chodzi o to, co najważniejsze: zdjęcia. Mnie się podobają. Te, które oglądacie to "surowe" JPG-i prosto z aparatu (jedynie zmniejszone i - jak to po zmniejszeniu - lekko wyostrzone). Aparat ustawiłem w tryb manualny, ręcznie ustawiałem też czułość, balans bieli. Dobierając ekspozycję kierowałem się głównie histogramem, który można sobie wyświetlić na ekranie a który cały czas działa "dynamicznie" (bardzo przydatna rzecz).



Inna fajna funkcja to fotografowanie w trybie HDR. Wczorajsza aura była wyjątkowo niesprzyjająca do fotgrafowania obiektów zbudowanych głównie z ciemnego drewna lub czarnej stali. Jednak z włączoną funkcją HDR aparat radził sobie nieźle z tymi warunkami. Co prawda zdjęcia lekko traciły na kontraście (co zrozumiałe) ale w tym przypadku niewielka korekta podczas obróbki wystarczała w zupełności. I tu muszę lojalnie wszystkich ostrzec: funkcja HDR w hybrydzie Sony UZALEŻNIA. Jak raz zobaczysz, że działa dobrze to będziesz jej używać namiętnie.
Poniżej zdjęcia zrobione właśnie z użyciem trybu HDR.




No i oczywiście nie może zabraknąć kilku słów o samym skansenie. Obiekt jest z pewnością urokliwy - choć w chwili obecnej przypomina spory plac budowy. No ale ta budowa ma na celu zwiększenie atrakcyjności i wartości skansenu więc należy się z tego cieszyć. Właściwie moje zwiedzanie było dość pobieżne i chyba nawet bardziej nastawione na fotografowanie niż zgłębianie wiedzy o dawnych mieszkańcach naszych terenów. Ale i tak zajęło mi to dobre 1,5 godz. Największe wrażenie zrobiła na mnie część skansenu poświęcona przemysłowi naftowemu. No i oczywiście cerkiewki! Ale to chyba nie jest zaskoczeniem dla kogoś kto od czasu do czasu zagląda na tego bloga...

sobota, 25 września 2010

Och, Ach i Ehhh

Właściwie to nigdy nie pisałem na tym blogu o technicznych nowinkach w świecie fotografii. Ale spece z Fuji sprawili, że nie mogę przejść obok ich nowego "dziecka" obojętnie. Zdjęcie pochodzi ze strony www.optyczne.pl - tam też znajdziecie krótki opis X100 i informację prasową producenta.

Och.... to co Fuji pokazało na targach Photokina to prawdziwe cudeńko. Kompaktowy aparat cyfrowy, swoją stylistyką nawiązujący do pięknych, klasycznych dalmierzowców. Obudowa ze stopu magnezu, pokrętła z metalu? To nowość w kompaktach cyfrowych! No a dzięki pokrętłom można sprawdzić podstawowe ustawienia aparatu bez uruchamiania go (koniec z częstym "grzebaniem" w menu). Fuji X100 posiada jasny (f/2) obiektyw o ogniskowej odpowiadającej 35mm. Niektórzy narzekają, że optyka jest niewymienna. Ale nie ja! Wreszcie koniec z dylematem, który obiektyw podpiąć, który wziąć ze sobą na spacer a który zostawić w domu. To co mi się podoba to fakt, że obiektyw jest niewielkich rozmiarów, nie chowa się w aparacie gdy ten jest wyłączony (co skraca czas "startu" aparatu), posiada pierścień przysłon i wbudowany filtr ND (dzięki któremu można używać dużych otworów przysłony przy bardzo jasnych warunkach oświetleniowych).

Ach.... i te parametry. Matryca CMOS APS-C (czyli całkiem spora jak na niewielki kompakt), czułość do ISO6400 (z możliwością "rozszerzenia" do 12800), migawka do 1/4000 sek. Nie będę tu wspominał o "szybkostrzelności" aparatu, kręceniu filmów, itp. Dla mnie - w tego typu aparacie - te rzeczy nie mają znaczenia. Wg mnie jest to typowy, spacerowy aparat, idealny do fotografii ulicznej. Niewielki, dyskretny i .... PIĘKNY.


Bardzo sympatyczna prezentacja nowego aparatu - zachęcam do oglądnięcia.

X100 ma się pojawić w sprzedaży na początku 2011 roku i jego przewidywana cena to ... ok 1300-1500USD. Jedyna nadzieja, że aparat okaże się jakimś totalnie nieudanym modelem, na którego użytkownicy będą "psioczyć". Bo inaczej będę musiał go mieć a naprawdę nie wem za co kupię. Ehhh....

poniedziałek, 20 września 2010

Na smutno

Ostatnie dni (a właściwie dwa ostatnie tygodnie) nieszczególnie nastrajają mnie do pisania i fotografowania. Udział w dwóch pogrzebach każdego może zniechęcić.
Kiedy umiera osoba w podeszłym wieku, to czujesz smutek ale godzisz się z tym, gdzieś podświadomie wiesz, że taka jest kolej rzeczy. Kiedy jednak masz 36 lat i odprowadzasz na ostatni spoczynek kogoś w swoim wieku - zaczynasz dużo myśleć. Sporo pytań krąży po głowie. Następuje taki rodzaj zamyślenia, z którego - pomimo wykonywania jak gdyby nigdy-nic codziennych czynności - trudno jest się wyrwać.
Sebastian jest już po drugiej stronie - mam nadzieję, że po tej lepszej. A tutaj pozostaje tyle pytań bez odpowiedzi...

niedziela, 5 września 2010

Analogowo

Miało być takie fajne, trochę industrialne zdjęcie - ale samolot nie chciał współpracować. A gdyby leciał niżej lub chociaż skręcił to byłby dużo lepiej widoczny...

W końcu się zmobilizowałem i wywołałem dwa negatywy, które czekały na to już .... długo. Wystarczy wspomnieć, że na jednym z nich jest widoczna choinka z rzeszowskiego rynku. Tak jakoś wyszło, że nie miałem natchnienia by zrobić to wcześniej. Ale jak to mówią: lepiej późno niż wcale. Zdjęcia nie są jakieś rewelacyjne - trochę szwędaczki po ulicach Rzeszowa, trochę fotek zrobionych koło domu.

Gołębie też niechętnie współpracują - mogły się jakoś bardziej wyeksponować. A może to wina fotografa? Nieeee...

Z informacji nieco bardziej technicznych: obydwa negatywy to Kodak Tri-X, wywołany w Microphenie. Jeden z nich został zrobiony aparatem Leica M3, drugi Nikonem FE.