niedziela, 4 stycznia 2009

Bieszczady

Nowy rok rozpoczął się dla mnie tak naprawdę wczoraj. Pierwsze dwa dni to było totalne bumelowanie, dziesiąty dan w nieróbstwie. Wczoraj natomiast wybraliśmy się z dwoma kolegami w Bieszczady. Ponieważ wszyscy trzej jesteśmy raczej niedzielnymi łazikami, zdecydowaliśmy się na najłatwiejszy szlak na Połoninę Wetlińską. Pogoda, która rano jeszcze była niezbyt zachęcająca, w trakcie naszej podróży w Bieszczady ulegała stałej poprawie. Kiedy wyruszaliśmy na szlak mrozik szczypał w policzki, świeciło piękne słoneczko a kłębiące się nieliczne chmurki dodawały całości uroku - pogoda była wymarzona.

Ten znak bardzo ucieszył nasze nogi podczas wchodzenia pod górę.

Ostatni fragment podejścia był najgorszy - kopny śnieg utrudniał marsz (przynajmniej takim misiaczkom jak my)

Przyroda robiła co mogła aby nam umilić wchodzenie.

Widok z grani (powyżej schroniska) wynagradzał trudy wchodzenia.

Brak komentarzy: