W naszym zdygitalizowanym świecie "uprawianie" fotografii analogowej jest - troszeczkę - jak wspinaczka wysokogórska. Trzeba pokonać strach (przed nieznanym, przed konsekwencjami zepsucia ujęcia), przeciwności (trudniej o materiały, bezsenne noce w ciemni). Ci którzy weszli w świat fotografii dopiero w erze wszechobecnej technologii cyfrowej na widok starego aparatu i czarno-białych odbitek stukają się w czoło: po co zdobywać góry, jeśli można łatwiej, wygodniej. Ale przecież stare może być piękne. Pan od którego kupiłem swoją lejkę powiedział coś co mnie poruszyło: to są rzeczy policzone. Jest ich skończona ilość i więcej ich nie będzie. Nie mam wątpliwości - niektóre przedmioty mają duszę. Z nimi jak z ludźmi: nie da się tylko łatwo i przyjemnie. Ale warto podjąć wysiłek. Są jeszcze tacy, którzy chcą mierzyć się z górami.
Jest taka piosenka Budki Suflera - jedna z moich ulubionych. (...)Góry wysokie, co im z Wami walczyć karze?(...) - śpiewa Krzysztof Cugowski - (...)Odpadnie stu, lecz następni pójdą dalej!(...). Wczoraj moja najmłodsza pociecha wlała nadzieję w moje serce: dopóki fotografowałem go moim cyfrowym Pentaxem nie robiło to na nim większego wrażenia. Ale kiedy zmieniłem aparat i w moim ręku pojawiła się 50-letnia Leica, Pawełkowi zabłysły oczy i stwierdził, że "chcę taki"... Na twarzy śmiech lecz są nowi, śmiali są (...)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz