Ostatni dzień "majówki" spędziłem w Mielcu, gdzie odbywał się turniej tenisowy, w którym udział brał mój Bartunio. Ponieważ był to pierwszy turniej poza szkółką, w której uczy się grać to i nasze oczekiwania co do wyniku nie były wygórowane... Najważniejsze, że "pierwsze koty za płoty", że była okazja skonfrontować swoje umiejętności z chłopakami z różnych części województwa i nieźle się przy tym bawić....
Pogoda prawie dopisała - słoneczko świeciło pięknie! Tylko wiatr nieco przeszkadzał... ale lepszy wiatr niż deszcz...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz