niedziela, 31 października 2010

W kwadracie

Dzisiejsze zdjęcia zostały wyciągnięte z głębokiej szuflady a cały post jest wynikiem kumulacji nieustającej tęsknoty za Przemyślem i ponownego zainteresowania średnim formatem...

Ostatnio mój wzrok coraz częściej ucieka w stronę średniformatowego sprzętu. Uśmiecham się czule widząc takie aparaty jak Mamiya C330, wzdycham do formatu 6x4.5 lub 6x7. Niepokojące jest także to, że zaczynam śledzić ceny aparatów, obiektywów, skanerów obsługujących filmy 120. No bo wiecie, na wszelki wypadek proboszcz miał gosposię ...


Zamieszczone zdjęcia wiążą się też z pewną anegdotą. Kilka lat temu, gdy jeszcze istniał na ulicy Kochanowskiego sklep Flesz (to było jedno z tych magicznych miejsc, w których pachniało chemią fotograficzną a właściciel chętnie rozmawiał z klientami o fotgrafii) wybrałem się tam na zakupy. Po chwili rozmowy na temat "średniego obrazka", właściciel sięgnął bardzo głęboko do lodówki z filmami i wyciągnął dwie sztuki Kodak Tri-X. Wręczył mi je stwierdzając, że są już trochę przeterminowane ale przez te wszystkie lata cały czas trzymane były w lodówce. Spojrzałem na opakowanie, data ważności kończyła się w ... 1988 roku. Ponieważ filmy dostałem za darmo, bez wahania włożyłem je do mojego wiekowego Starta 66 i ruszyłem na ulice Przemyśla. Filmy wywołałem - jeśłi dobrze pamiętam - w Rodinalu nie stosując przy tym żadnych dodatkowych zabiegów związanych z przeterminowanymi filmami. Myślę, że poza obniżeniem kontrastu nie bardzo widać po zdjęciach, że z filmami było coś nie tak. A mnie osobiście nawet podoba się ten efekt retro. Bardzo pasuje do Przemyśla...

Brak komentarzy: